-

grudeq

Czego uczą nas pamiętniki Juliana Borzyma?

 

Po ostatnich zakupach w księgarni Coryllusa na samym dole zbioru do przeczytania zostały pamiętniki podlaskiego szlachcica – Juliana Borzyma. Musiał ustąpić pierwszeństwa hrabiemu Hipolitowi Korwinowi-Milewskiemu i jego przemyśleniom  „Co zrobić ze wschodem Europy” (nie wykorzystanym w praktyce) jak należy prowadzić naszą argumentację na konferencji pokojowej paryskiej 1919 roku. Musiał ustąpić pierwszeństwo także znakomitemu Wojciechowi Zaleskiemu i jego „Historii górnictwa i hutnictwa na Górnym Śląsku do 1806 roku”. Zatem ze świata wielkiego przemysłu hutniczego i górniczego rejencji Opolskiej Królestwa Prus z pewnym lekceważeniem zacząłem przewracać kartki wspomnień Juliana Borzyma –a tu taka perełka!

Z całą odpowiedzialności stwierdzam, że pamiętniki Juliana Borzyma są perłą. Ktoś powie, a co taki tam szlachcic z połowy XIX wieku, żyjący sobie na Podlasiu może wiedzieć o życiu, o wielkiej polityce, o gospodarce. Mamy tu jednak do czynienia z nietuzinkowym autorem. Spełnia bowiem Julian Borzym wszystkie warunki, jakich oczekujemy od dobrego pamiętnikarza. Ma Julian Borzym bowiem pewną cechę, którą Anglicy określają słowem „smart”. Umie pisać. Umie się odnaleźć w różnych sytuacjach. Jest człowiekiem bystrym, a także znakomitym znawcą psychiki ludzkiej. Gdy zaś Julian Borzym pisze o tym, że zjednywał sobie mężczyzn (w tym rosyjskich oficerów) opowiadaniem pieprznych dowcipów, czy wymianą drobnych uwag w przedmiocie płci przeciwnej to gdyby ktoś w końcu wynalazł tą maszynę do podróży w czasie i przeniósł nam Juliana Borzyma do dzisiejszych czasów to widząc naszego podlaskiego szlachcica należałoby krzyknąć – Bracie, chodźmy na piwo! Nić porozumienia zawiązałaby się prędko i nie byłby to czas zmarnowany.

Julian Borzym naukę rozpoczynał w rosyjskiej szkole, w leżącym już w Cesarstwie (a nie w Królestwie Kongresowym) Drohiczynie. Co prawda ojciec – Wincenty Borzym, walczył w wojsku polskim w czasie Powstania Listopadowego, ale tu mamy rok 1852 i trzeba myśleć o przyszłej karierze, a lepsze perspektywy dawała rosyjska szkoła. Jednak po kilku latach przenosi się Borzym do polskiej szkoły w Łomży, już w guberni augustowskiej, Królestwa Kongresowego. Przyjęcie do Szkoły jest z pewnymi problemami, bo Julian całkiem dobrze mówi po rosyjsku, a dość słabo po Polsku (w konsekwencji musi zacząć od niższej klasy, niż przysługiwałaby z uwzględnienia ukończenia rosyjskiej szkoły). Borzym jednak umie swoją pracowitością i sprytem wyrobić swoją pozycję, a także zjednać sobie polskich nauczycieli. W banalny i stosowany nawet dziś sposób. Oto przyjeżdża do Łomży z wizytacją pewien wyższy urzędnik z Petersburga. Nauczyciele nie wiedzą, jak prawidłowo po rosyjsku witać (co krzyczeć) na cześć takiego dostojnika. Borzym zna odpowiedź. A gdy rosyjski wizytator przepytuje najlepszych uczniów po rosyjsku (oczywiście Borzyma) i pyta, a kto was tak ładnie nauczył mówić po rosyjsku, to Borzym odpowiada, że polscy nauczyciele. Metoda zjednywania ludzi godna dzisiejszych ponoć uniwersalnych poradników pióra Cialdiniego.

Gdyby do pamiętników Juliana Borzyma zrobić indeks rzeczowy, obejmujący zawody, to chyba najwięcej stron miałby rejent – dzisiaj zwany notariuszem. Sam Borzym, skończył Gimnazjum Realne w Warszawie, to jednak wykonywanym zawodem było rolnictwo – to jest zarówno: uprawa roślin jak i hodowla zwierząt. Rolnictwo XIX wieku, tak samo jak dziś, oprócz know-how, potrzebowała także kapitału rzeczowego, to jest przede wszystkim nieruchomości. Mamy zatem nieruchomości (pola i zagospodarowania) związane z majątkiem rodzinnym. Są nieruchomości związane z wnoszonym w małżeństwie wianem. Mamy nieruchomości, które zostały dokupione, albo wzięte w posiadanie, w drodze dzierżawy. Niektóre pola są obciążone serwitutami na rzecz chłopów. Prawie wszystkie są obciążone hipotekami – a to z tytułu podatków na rzecz Skarbu Królestwa, a to z uwagi na niezapłacenie pełnej ceny sprzedaży. Ktoś może powiedzieć, że problemy z Księgami Wieczystymi są tylko skutkiem dekretu Bieruta (Warszawskiego), a tymczasem nasi przodkowie z tematami wieczystoksięgowymi też musieli dawać sobie radę. Borzym dawał sobie znakomicie, chociaż w przeciwieństwie do jednego z sąsiadów nie zakupił i nie wyuczył się na pamięć „Kodeksu Napoleona” ale posiadając pewien życiowy spryt.

To jest kapitalna sprawa w pamiętnikach Borzyma, bo tam problemami w gospodarowaniu, nie są „zmiany polityczne”, „niszczenie polskiego gospodarstwa przez zaborcę”; „polityka zaborcy” ale takie praktyczne problemy, jak niekorzystna szachownica pól. Jeden z rolników ma pola skomasowane – może ich łatwiej doglądać, ma mniejsze koszty zwożenia pożytków z tego pola. Drugi z rolników ma pola porozrzucane: jest je trudniej doglądać – co wykorzystują sąsiedzi, podorując miedzę; wyższe koszty i czasochłonność zwiezienia plonów do gospodarstwa. Borzym nie tylko widzi działki z lasem, ale także ocenia czy las jest młody czy stary, z jakich drzew las się składa i wreszcie czy las nie jest obciążony jakimś serwitutem, który sprawia, że nic nie można z lasu wyciąć bez zgody miejscowych chłopów. Proszę Państwa, z mojego doświadczenia wynika, że takie problemy są często kluczowe dla prowadzenia interesów i jeżeli ktoś w XXI wieku rozpoczyna tłumaczenie swoich nieudanych posunięć gospodarczych od hasła „komuna” albo „liberałowie” to jest ta sama droga tłumaczenia XIX wieku hasłem „carat” albo „hakata”. Tymczasem trzeba umieć dostrzegać te szczegóły techniczne. Na tym polu Julian Borzym jest znakomity!

Pamiętniki Borzyma obejmują Powstanie Listopadowe. Obraz Powstania jest raczej spokojny. Starszy brat Borzyma idzie do Powstania i w pierwszej bitwie trafia do niewoli rosyjskiej, która kończy mu się zesłaniem do Astrachania a później na Kaukaz w charakterze pisarza wojskowego. O dziwo przekaz pocztowy z pieniędzmi dla brata idzie z Podlasia do Astrachania w trzy tygodnie – więc brat nie jest pozbawiony wsparcia finansowego, a ostatecznie po trzech latach wraca na Podlasie. Borzym opisuje też jednego z Powstańców, którego spirtius movens przystąpienia do Partii była miłość jednej ze szlachcianek, nieodwzajemniona przez Powstańca. Powstaniec pozoruje swoją śmierć w bitwie, a potem pod zmienionym nazwiskiem ujawnia się w innej guberni. Po kilku latach po Powstaniu oczywiście natrafią na swoją dawną jednostronną miłość. Zastanawiam się, czy tego szalchcica należy wliczać w te statystyki ofiar śmiertelnych powstania i represji popowstaniowych? A brata Juliana, który po Powstaniu powrócił do Królestwa, ale do innego miejsca już zamieszkania należy liczyć jako tego wywiezionego do Rosji, co już z niej nigdy nie wrócił.

Z tymi refleksjami zachęcam Państwa do czytania „Pamiętników Podlaskiego Szlachcica” spisanych przez Juliana Borzyma.



tagi: polska  historia  pamiętniki  julian borzym  królestwo kongresowe 

grudeq
24 kwietnia 2020 16:00
3     1154    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

gabriel-maciejewski @grudeq
24 kwietnia 2020 16:58

Dobrze, że je przypomniałeś, muszę domówić w przyszłym tygodniu, bo nie ma

zaloguj się by móc komentować

Tytus @grudeq
25 kwietnia 2020 14:21

Rewelacyjne pamiętniki. Autor pokazuje jakim sposobem Naród Wybrany robił majątek na donosach do Rosjan o tym, że dany szlachcic brał udział w powstaniu. Julian Borzym też miał takie kłopoty.

zaloguj się by móc komentować

emi @grudeq
26 kwietnia 2020 15:59

Tak, świetnie się czyta (i kibicuje autorowi)- o stosunku do ziemi, rodziny i trudnym patriotyzmie, a ile arcyciekawych drobnostek z codziennego życia.

Pożyczałam znajomym i byli zachwyceni.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować